wtorek, 24 września 2013

Wrocław, Piec na Szewskiej

Piec na Szewskiej - królestwo kuchni włoskiej - niedługo będzie obchodzić swoje pierwsze urodziny a już jest we Wrocławiu tak znanym miejscem, że ciężko tu o stolik ;) Właściwie to dlatego nie powinnam chyba polecać tego miejsca ;))) jeszcze więcej ludzi tam przyjdzie?! ...nie... żartuję, jest to lokal, do którego naprawdę warto zajrzeć i warto go zaznaczyć na kulinarnej mapie miasta.

Pamiętam swoją pierwszą wizytę, była zima, my zmarznięci na kość i głodni, znajomy polecał, akurat przechodziliśmy, było tam pusto ale ciepło... i tak ładnie pachniało jedzeniem, które okazało się tak smaczne, że wracamy i wracamy i wracamy, tym bardziej, że ceny są przystępne, obsługa miła.

Piec na Szewskiej to właściwie lokalik, wciśnięty w komunistyczny blok na zabytkowej ulicy, obok niego mieści się sklep z piórami oraz chińczyk a także smutne nogi ukradzionego krasnoludka...

Ciasno tam, krzesła niewygodne, gorąco bo prawie na środku sali stoi piec opalany drewnem ;) albo wieje od otwartych drzwi, pomieszczenie jest bardzo wysokie i nieprzytulne.





Na szczęście menu wygląda zachęcająco: pizze, makarony, risotto, eskalopki, są dania dla vegan i vegetarian. Jedliśmy tam kilka potraw i każdy była na wysokim poziomie, pizza ma pyszne ciasto, wyraźne w smaku, chrupkie, cieniutkie z puszystymi, przypalonymi brzegami,


ze swieżymi składnikami, z dobrym sosem pomidorowym ( absolutnie nie mdłym jak to często bywa w innych pizzerniach) z prawdziwym serem mozarella - sama margherita jest więc przepyszna.


Możne też schrupać sam placek bez sera czyli foccacię - polaną oliwą, z wybranym składnikiem albo sałatką.



Eskalopki to kawałki absolutnie rozpływającego się w ustach aromatycznego mięsa, w świeżym, ciekawym sosie, zagryzane rukolą i foccacią - hmmm niebo w gębie...

Makaron zawsze al dente, sos świeży i dobrze skomponowany. A do tego porcje są duże!!!!




Podsumowując: jedzenie bardzo dobre, bardzo, ceny: ok, sam lokal dość brzydki i niestety: na swoje zamówienie trzeba trochę poczekać, my zwykle czekamy ok 40 -60 minut!!! To bardzo długo więc nie radzę tam iść z wielkim głodem ;)





czwartek, 25 lipca 2013

Letnie warzywa z sezamem

Kolejna propozycja na warzywne danie:





Na klarowanym maśle podsmażam posiekany czosnek a następnie duże kawałki papryki i cukinii. Ja lubię chrupki warzywa więc nie trwa to długo, skrapiam olejem sezamowym, posypuję ziarnem sezamu, odrobina kuminu chilli i kapka sosu sojowego.

Szybkie, proste, sycące.

Wrocław, indyjska restauracja Masala

Uwielbiam hinduskie żarcie!!!
Jestem wielka fanką aromatycznej kuchni, najchętniej warzywnej.

Dlatego oczywiste jest, że regularnie odwiedzam indyjskie restauracje, we Wrocławiu mamy dwie ( albo ja wiem o dwóch ;))) Masalę oraz Spicy India. Dzisiaj opowiem o Masali.


Restauracja Masala mieści się na początku ulicy Kuźniczej, tak, że siedząc w ogródku można obserwować co się dzieje na Rynku ( uwaga: niektóre stoliki potwornie się chwieją!)



Restauracja zwraca uwagę kolorowym wystrojem, w którym dominuje motyw słonia, mamy ołtarzyk,



fontannę, kolorowe lampy, wzorzyste tapety, ogólnie dość przestronnie i schludnie. Zdjęcia celebrytów na ścianach.


Zacznę od stwierdzenia, że Masala to restauracja nierówna i to zarówno pod względem obsługi jak i menu.


Obsługa - czasem jest tak fatalnie, że mam ochotę stamtąd wyjść, szczególnie w porze lunchowej (pewnie właściciele wtedy tam nie zaglądają) czyli kilkanaście minut aby otrzymać kartę tyle samo by zamówić gdy tymczasem kelnerki radośnie konwersują z barmanami. Wieczorami jest lepiej a najlepiej gdy po sali kręci się właściciel, który wita się i rozmawia ze swoimi znajomymi.
W weekendy, kiedy to przychodzi sporo rodzin i jest duży ruch warto uzbroić się w cierpliwość - czeka się naprawdę długo, nawet na przystawki. Jeżeli przychodzisz z dzieckiem możesz malucha spokojnie zostawić pod opieką animatorki, bardzo miłej i uśmiechniętej.
No i niestety końcowa uwaga: obsługa ocenia gościa po wyglądzie... zawsze gdy jestem dobrze / wyjściowo ubrana jestem szybko i sprawnie obsługiwana, w dżinsach i bluzie czasem zlewana przez dłuuugie minuty... czyli hmmmm.... to prawie jak w polskich sklepach... pewnie dlatego tak lubię robić zakupy za granicą .....

Co lubie w Masali?
Chlebek nan bezapelacyjnie - jest pyszny, mięsisty i sycący, mogłabym tam jeść wyłącznie chlebek nan :D Dal z soczewicy! bardzo aromatyczna i pożywna zupka - czasem tam wpadam tylko na dal z nanem i jestem objedzona po uszy. Sałatka z mango - po prostu uwielbiam sałatkę z mango.
Drinki i koktajle - bardzo smaczne, dobrze skomponowane i ładnie podane. Moje dziecko ze smakiem pożera junior menu. Dania warzywne też są smaczne, wszystko co wegetariańskie bardzo mi tam smakuje, krewetki w sosie też niczego sobie, za mięsem nie przepadam ale czasem coś tam skubnę: grillowane kawałki są z reguły dobrze zamarynowane, małżonek narzeka na ilość mięsa w daniach w sosach ( że mało, sprawdzałam: faktycznie mało ;))))


 ryż z warzywami

 mój ulubiony sok pomarańcza z mango, oraz niezbyt dobra sałatka
 
junior menu - ilość w sam raz, smakowicie podane w zestawie z napojem

Co tam było nie tak?
Sałatki wg mnie beznadziejne ( ok, kto bierze sałatki w indyjskiej restauracji?!), zamawiałam dwa razy i za każdym razem rozczarowanie, ostatnio miałam nieświeżą rukolę, w sałatce z krewetkami napotkamy 3 mikro krewetki ;))) brak sosu, słabe kompozycje smakowe. Desery - naprawdę lepiej sobie odpuścić deser w Masali i przenieść się do pobliskiego Amornino ;)))) ze szczególnym obrzydzeniem wspominam marchewkową chałwę....

Raz dobre raz takie sobie?
Cała reszta dań, np. mięso w sosie potrafi być pyszne, aromatyczne a czasem smakuje wyłącznie pomidorami z puszki ze śmietaną, czasami mamy do czynienia z mięsem w sosie a czasem sosem z mięsem ;) warzywa w sosie czasem ( np. okra) składają się wyłącznie z cebuli...czyli kucharzowi albo sypnie się przyprawą albo nie... albo przypali albo nie....albo się oszczędza na składnikach albo i nie

Mogę jednak powiedzieć, że bilans wypada na plus, no wyszłam stamtąd zadowolona czy ja wiem w 70% wizyt... chciałabym też aby powstało więcej konkurencyjnych knajp ;) bo to zawsze skutkuje spadkiem cen czy większym staraniem o klienta.

Ceny dość wysokie, za obiad z napojami na dwie osoby trzeba policzyć ok 100 zł ale można zjeść sycący lunch już za 18 zł ( bez picia)

zestaw lunchowy za 18 zł wygląda skromnie ale naprawdę jest bardzo sycący ;)

Na koniec dodam, że odwiedzający nas prawdziwi Hindusi ;) mówili, że masala jest w sumie ok ale Spicy India lepsze ;) choć ja nie podzielam tego zdania...

poniedziałek, 8 lipca 2013

A ja czekam na pomidory

Pomidor to smak lata... z utęsknieniem czekam na te pierwsze, pachnące słońce, soczyste, słodkie, zdrowe i niskokaloryczne





Z bazylią albo innymi ziołami, z oliwą...... 

i precz ze szklarniowymi, tymi bez smaku, zapachu i koloru!!!!


czwartek, 20 czerwca 2013

Pizzeria Sergio Mandini, Wrocław

Pizzeria Mandini znajduje się na ul. Wojciecha Bogusławskiego 47, dokładnie na przeciwko Urzędu Miejskiego. Jest to jedna z wielu knajpek i sklepów mieszczących się na nasypie kolejowym, więc co jakiś czas ogłusza nas przejeżdżający pociąg.

Zacznę od tego, że lokal ten należy do naszych ulubionych i wracamy tu regularnie od lat....
mimo....

wyglądu tego miejsca ;)

 tak wygląda otoczenie pizzerni



jest bardzo oszczędne, pamiętam, że kiedyś było jeszcze gorzej, jak hangaro- stołówka ;)))



Szarawe ściany, kilka obrazków z złotych ramach, duże drewniane stoły, widoczny duży piec opalany drewnem. Jednym słowem wnętrze mało przyjazne, surowe, mało wygodne i nie zachęcające do dłuższych posiedzeń. Kiedyś zamówienia przyjmował burkliwy facet, na szczęście zatrudnili tam dwie przemiłe dziewczyny :)


Dlaczego tam chodzimy? Ano dla jedzenia!

Pizzę mają naprawdę dobrą, na cieniutkim, bardzo kruchym cieście ze smakowicie przypieczonymi brzegami, z odpowiednią dawką składników, można zamówić pizzę pół na pół co dla nas jest idealną opcją, bo sama pizza jest całkiem duża, w sam raz na dwie osoby więc w ten sposób można mieć dwa smaki w jednym.
Śmiem twierdzić, że podają tu jedną z najlepszych pizz we Wrocławiu. Jesteśmy wielbicielami pizzy włoskiej, wyroby typu Telepizza, Pizza Station czy Hut to dla nas niezjadliwe nieporozumienie.
Ceny są dość przystępne płacimy ok 24 zł na dwie osoby tymczasem w innych lokalach dostaniemy w tej cenie o wiele mniejszą pizzę.







Jako dodatek można zamówić dobry, nie mdły, sos pomidorowy, mam y tez od dyspozycji oliwy, sól, pieprz.



Serdecznie polecam to miejsce, niedrogi i smacznie

piątek, 7 czerwca 2013

Dinette Sky Tower, Wrocław

Wielu znajomych zachwalało ten lokal więc poszliśmy bo bardzo lubimy sprawdzać nowe miejsca. Dinette w Sky Tower nowe co prawda już nie jest bo właśnie minął rok od otwarcia tego uroczego betonowego przybytku ;) ale do tej pory omijałam to miejsce bardzo szerokim łukiem





Sky Tower kojarzy mi się z pustką ;) i oprócz Piotra i Pawła a czasem Rossmanna, innych przybytków tam nie zwiedzam bo i po co? Część restauracji na piętrze jest zamknięta, czynna ( jeszcze) kuchnia włoska jest fatalna - jednym słowem: SŁABIUTKO Panie Czarnecki, słabiutko...

Ale ok, znajomi chwalili.

Wnętrze jest małe, jak to bistro, malutkie ściśnięte stoliki za to na środku ogromny stół, mozaikowa ściana oraz ręcznie wypisane aktualne menu.
Potem zaglądamy w menu papierowe:



 jest dość proste po dwie propozycje z dup. makaronów, mięs, ryb i deserów.

Tam JEST DROGO! a porcje są bardzo malutkie, danie główne to 22-28 zł, zupa 8 zł ale ciężko się tym najeść, tzn. ja spokojnie ale mój towarzysz trochę narzekał ;)))


Obsługa: dość chłodna ale jakoś nie spodziewałam się południowoeuropejskiej żywotności, dziewczyny sprawiały wrażenie smutnych ale radziły sobie z przynoszeniem zamówionych dań.

Teraz o samym jedzeniu czyli najważniejszym
 (w kuchni widziałam trzech kucharzy!)

nasze zupy prezentowały się następująco:

Krem z pomidorów prezentuje się naprawdę ładnie, dostajemy do niego maleńki kawałeczek bułki, odrobina parmezanu, pesto i kropla oliwy. Krem był poprawny ale bez zachwytów, jadłam lepsze, z wyraźniejszym smakiem pomidora.

Krem z groszku z balsamico i miętą zdecydowanie lepszy, kremowy, wyraźny, słodkawy.


Kurczak po marokańsku - nie mój wybór bo ja kurczaka nie lubię, mój TŻ jadł go narzekając na zielonego selera ;) ale przecież w menu był wyszczególniony ten składnik, ja próbowałam ale nie smakowało mi to danie, zbyt mdłe.

Mój łosoś na kremie z kalafiora - bardzo smaczny, to tzw. mój smak, krem delikatny, łosoś porządnie zamarynowany  odrobina rukoli - świetne połączenie!

Makaron z suszonymi pomidorami - bardzo dobry, wszystko jak trzeba nic dodać nic ująć

Sałatka ze śledziem - bardzo dobra, intensywny smak śledzia, gorzka sałata, słodkawy balsamico, suszone pomidory, jak dla mnie mało oliwy ale można to przecież uzupełnić.

Podsumowując:
ciekawe miejsce, z ciekawą kuchnia, warto co jakiś czas tam wpadać bo menu jest zmienne.
małe porcje nie dla żarłoków albo bardzo głodnych inaczej zostawicie tam naprawdę sporą sumkę ;)




czwartek, 9 maja 2013

Wrocław, siesta w Sieście, najlepsza w tym mieście ;)

Trattoria Siesta mieści się w samym środku potężnego wrocławskiego blokowiska na ul. Ślicznej 22, zaraz za Biedronką i Drogerią Hebe.

Odrobina Włoch w polskim betonie ;))


Restauracja mieści się na parterze wieżowca :)

Właścicielka ma włoskie korzenie i pewnie włoską kuchnię we krwi ;) krąży po sali, zachwala potrawy i rozmawia z klientami. W polskich lokalach rzadko się to zdarza, prawda? Powiem Wam co mnie ujęło w tej restauracji:

Trafiliśmy tam pewnego zimowego, późnego popołudnia, zupełnie przypadkowo, zamówiona została margarita, carbonara i spagetti bolognese. Pizza była całkiem przyzwoita, cienutka jak trzeba, makaron smaczny ale moja carbonara -----> t r a g e d i a... po prostu jajecznica wymieszana z kluchami, bleeee. Ale głodna byłam i choć krzywiąc się i cicho narzekając zaczęłam ją pałaszować ;) Chwilę potem zjawiła się właścicielka mówiąc "Pani nie smakuje carbonara! Ja przyniosę coś innego". Zaprotestowałam (zdziwiona tym, że ktoś zwraca uwagę na reakcje klientów a moje narzekania były wypowiedziane bardzo cicho, myślę, że zorientowano się po wyrazie twarzy ;))) mówiąc, że połowa przecież już zniknęła w moim brzuchu, Właścicielka przyznała się do błędu kulinarnego i bardzo chciała wynagrodzić mi to niepowodzenie, dostałam więc pyszną kawę i wyborne tiramisu :) Przyznajcie, że takie sytuacje nieczęsto się zdarzają ;)

Wróciliśmy tam niejednen raz, próbowaliśmy różnych potraw, pasty i lasagne wyborne, zupy smaczne, pizze włoskie i z dobrą jakością składników ( ja przyczepiłabym się jedynie do dość mdławego sosu i bladych brzegów).

Nasz ostatnio obiad: to 2x zupa rybna z krewetkami, margarita i quattro stagioni + butla wody mineralnej. Nie jest tam tanio, za taki obiad zapłaciliśmy prawie 90 zł.

Zupa - bardzo intensywna w smaku co potęgowało dodanie skórki pomarańczowej, odrobina pietruszki, kawałki pomidora, trzy duże krewetki, które samodzielnie obieramy


 Quattro stagioni - bez karczocha, za to z anchois, które trochę zaostrzyły smak całości, dość dobra, mam zastrzeżenia ale takie tyci drobniutkie co do ciasta: była o smaku macy bez soli czyli bardziej wyrazisty powinien być sos ale niestety. Na szczęście całość podawana jest z pełnym zestawem przypraw, z różnymi oliwami więc można sobie potrawy doprawić jak się lubi


i blada margarita mojego dziecka - dla mnie mdława ale młody pożarł ją prawie całą z wielkim zadowoleniem.


Podsumowując: całkiem sympatyczne miejsce, oferuje podstawy kuchni włoskiej, z której każdy sobie coś tam wybierze, średniopółkowy zakres cen. Uwaga! restauracja jest dość popularna i często nawet wszystkie stoliki są zajęte :D więc warto jeden sobie wcześniej zarezerwować.

wtorek, 30 kwietnia 2013

Pasztety warzywne: pasztet z czerwonej soczewicy, z marchewką

Warzywne pasztety są zdrowe, pyszne, lekkostrawne, sycące, ten akurat dla vegtarian ale i mięsożercom smakuje. Wbrew pozorom jest to proste i nieskomplikowane danie, najbardziej czasochłonne są zakupy i obieranie warzyw ;)





Idea pasztetu z warzyw polega na tym, że musimy mieć wypełniacz - tu soczewica ( może być czerwona, zielona lub brązowa, może być fasola itd. itp.), dodatki nadające mu smak  + zlepiacz np. otręby, ja używam czasem zmielonych orzechów, w ostateczności bułka tarta. Smak pasztetu to przede wszystkim dodatki i przyprawy, od naszej inwencji zależy więc jaki efekt finalny otrzymamy.

Składniki na mój pasztet:
czerwona soczewica - 2 szklanki
marchewka ( ok 2 duże)

por ( odrobinę)

pietruszka ( odrobinę)
orzechy nerkowca - zmielone na mączkę
przyprawy: kumin, masala, papryka słodka, odrobinę chilli, sól, pieprz,imbir, czosnek
+ pestki z dyni/ słoneczniaka


- gotujemy soczewicę z zielem angielskim, liściem laurowym i odrobiną curry
- widzę, buszując po internecie, że są dwie szkoły rozdrabniania warzyw do pasztetu, jedni je gotują potem blendują, inni, tak jak ja wolą rozdrobnić je przez obróbką cieplną, podsmażam delikatnie warzywa na odrobinie masła klarowanego + oliwa
- łączę ugotowaną soczewicę z warzywami, dodaję przyprawy, orzechy, powstaje papka, ja lubię gdy mój pasztet zawiera większe kawałki warzyw ale wiem, że są tacy, którzy lubią gładką papkę - wtedy trzeba dodatkowo zmiksować powstałą masę
- przygotowuję dwie foremki aluminiowe, wypełniam je, zwykle spód podsypuję pestkami albo otrębami - wtedy łatwiej całość wyciągnąć po upieczeniu
- wstawiam je do piekarnika na ok 35 minut w temp 180 stopni

- a potem obdarowuję rodzinę i znajomych bo taka porcja jest baaardzo duża ;)
- pasztet będzie całkowicie vegański jeżeli zrezygnujemy z dodania masła ;)

Smacznego i zdrowego!

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Curry krewetkowe

Doszły mnie słuchy, że w Lidlu można kupić tanie krewetki, za oknem padał deszcz - pogoda iście kulinarna, a miałam smaka na coś dobrego, ruszyłam więc po zakupy aby chwilę później delektować się wyborną kolacją.

Postanowiłam zrobić curry krewetkowe. Curry czyli coś z sosie z dodatkiem odpowiedniej mieszanki przypraw. Oczywiście nie komponowałam swojej własnej, zadowoliłam się kupną, z Kotanyi a wcześniej ze wstrętem wyrzuciłam do kosza curry z Kamisa albowiem zawierała ( po co? po co?) glutaminian sodu. Wniosek z tego taki, że jeżeli chcecie curry bez gluta sprawdzajcie składy na torebkach z przyprawami ;)


Składniki na curry są zmienne, ja wybrałam to co akurat miałam w lodówce, nie kierowałam się sztywnym przepisem:

krewtki
por
papryka
imbir świeży
czosnek
pomidory w puszce
mleko kokosowe
przyprawy: curry, chilli, kumin, sól, pieprz, papryka słodka, odrobina gałki muszkatołowej
masło/ oliwa

Na początku podprażyłam delikatnie przyprawy na suchej patelni, dodałam łyżkę masła klarowanego i poddusiłam por z papryką, imbirem i czosnkiem, dodałam parę kropel oleju sezamowego. Krewetki miałam gotowane ale niestety w pancerzykach więc musiałam poświęcić trochę czasu by je obrać - w końcu wylądowały na patelni, dodałam pomidory z puszki i trochę mleka kokosowego.


Czegoś mi brakowało... dorzuciłam słodkiej papryki i odrobinę gałki muszkatołowej - już było ok, tak jak być powinno czyli pysznie :)


Spałaszowaliśmy nasze curry z ryżem, posypane zieloną pietruszką.

Smacznego.

P.S. Następnego dnia zrobiłam analogiczne danie tylko z indykiem...




środa, 17 kwietnia 2013

Pepe ( wróć!!!) Wrocław, ul. Strachowskiego 12 ( kuchnia włoska)

Pizzernia/ Restauraca Pepe mieści się na ul. Strachowskiego 12, mieszkańcy Krzyków czy klienci salonu ( byłego VW) Wojtanowicza pewnie wiedzą ( mniej więcej) gdzie to jest, ulica dość niepozorna ale mocno ruchliwa bo za kilkaset metrów, dalej zmienia się w ul. Zwycięską, czyli teraz teren robót drogowych i wiecznych korków.


W sobotnie ( pierwsze wiosenne) południe było dość spokojne, chmurzasto, głodni byliśmy, a Pepe ( polecane nam wcześniej przez znajomych) stało nam na drodze.

To wyróżniający się w otoczeniu, kolorowy budynek z małym parkingiem...chyba nie zatrzymałabym się tu bez wcześniejszego polecenia ;) ale gdy tylko zaglądnęłam do środka od razu zdecydowałam, że będzie to idealne miejsce do obiad. Wnętrze, proste, niewymuskane ale z przyjemnym rozgardiaszem bistra, małe stoliki, gwar, szum, dużo ludzi, biegające dzieciaki, energiczne kelnerki roznoszące dziesiątki dań. I najważniejsze: klienci ze smakiem pałaszujący swoje zamówienia - ja zwykle zerkam na talerze innych bo w tej sposób można mniej więcej ocenić jakość i ilość dań.

No i pachniało jedzeniem :)
Obsługująca nas dziewczyna była bardzo sympatyczna i uśmiechnięta.
Czekając na zamówienie można poobserwować proces powstawania pizzy ;)
Dania typowe dla kuchni włoskiej: przystawki, pizza, primi i secundi piati ;) desery, wino.


My zamówiliśmy zupę dnia, a była to rybna z dorszem oraz lasagne z mięsem, pizze: quatro stagioni i maragritę + napoje.
Zupa rybna: sporo papryki, duże kawałki ryby, gęsta, aromatyczna - dość dobra

Herbatka ;) - lubię gdy podawana jest w czajniczku

Moja pizza - bardzo smaczne ciasto, w środku cienkie, boki grubsze i chrupiące, spód dobrze wypieczony.

 Lasagne - ponoć dobra, sos mocno śmietanowy więc nawet nie próbowałam.

Margarita - tu jeszcze bardziej wyczuwalny smak samego ciasta - naprawdę świetne i to pewnie zadecydowało i tym, że z Pepe wyszliśmy z pełnymi brzuchami, lżejszym portfelem bo wydaliśmy prawie 100 zł na 3 osoby i mocnym z postanowieniem, że na pewno tam wrócimy :)))