Lecieliśmy Wizzairem, tylko z bagażem podręcznym ( uwaga! za normalny bagaż trzeba dodatkowo płacić) do Beauvais. Zastanawia mnie dlaczego to lotnisko zostaje oznaczone jako Paryż bo znajduje się o 1.5 godz od niego ;) to tak jakby Katowice nazwać Wrocław :D :D :D Do ceny podróży trzeba na dzień dobry dodać 32 euro od osoby, chyba, że ktoś po nas przyjedzie lub nas odwiezie. W każdym razie wylądowaliśmy na Port Maillot z mapą w dłoni i ruszyliśmy na poszukiwanie hotelu.
Metro. Ja kocham i uwielbiam metro jako że żyję w mieście, które się komunikacyjnie dławi i dusi i ledwo zipie więc każda przejażdżka metrem to niesamowicie fajne przeżycie :D My, wrocławianie możemy sobie, niestety pomarzyć, prawda….?! Koszt: bilet jednorazowy to 1,7 euro, gdy kupicie od razu 10 szt płacicie 13.70 euro. Jeden bilet pozwala na dowolne przesiadki w metrze w czasie 1.5 godz. - bez problemu da się w ten sposób dojechać w dowolne atrakcyjne miejsce. Myślałam, że bilet na 10 przejazdów będzie na jednym kartoniku ale, ku uldze i radości, otrzymałam 10 pojedynczych, super. 10 biletów wystarczyło nam ( dwóm osobom) w zupełności w czasie 3 dniowego pobytu a to tez dlatego, że jesteśmy wytrwałymi piechurami i lubimy nowe miasto porządnie schodzić, wydeptać, mam wrażenie, że w ten sposób lepiej się czuje atmosferę miejsca. Ja lubię zwiedzać atrakcje turystyczne, i owszem, chętnie zobaczę te wszystkie sławne miejsca ale… nie cierpię gonitwy turystycznej, wcale nie muszę zobaczyć wszystkiego podczas jednego pobytu już natychmiast.
Spędziliśmy tu uroczą godzinkę wygrzewając się w słońcu, pusto było, ptaszki śpiewały ;)
Montmartre. Nastawiliśmy się na zadeptanie ;) tej dzielnicy, wynajęliśmy tutaj pokój w hotelu. Świetny wybór bo Montmartre skradło moje serce, przeszłam tę dzielnicę wzdłuż i wszerz i chętnie bym tam wróciła. To miejsce ma niesamowity klimat, na szczęście byliśmy tam w okresie jeszcze przed wielkim najazdem turystów więc na niektórych uliczkach bywaliśmy zupełnie sami. Turystyczne restauracje niemal puste, za to niektóre pękały w szwach od miejscowych, wesołych i głośno się bawiących.
Bagietki i sery. Pieczywo z paryskich piekarni jest obłędnie pyszne, świeżutkie, z chrupiącą, gruba skórką. Zasmakowaliśmy w nich, były idealne i to nimi głównie się żywiliśmy, do tego ser kupiony w jednym ze śmierdzących sklepów, łyk wina… cóż więcej człowiekowi potrzeba!
Kanapki. To odkrycie i zaskoczenie, nie trafiliśmy na niesmaczną czy nieświeżą… wręcz przeciwnie były duże, chrupiące z pysznymi dodatkami. Rewelacja! Kawa. Pyszna, mocna, aromatyczna. Nie trafiłam na niedobrą czy lurowatą ( aaaa przepraszam w Luwrze taka była). Makaroniki. Powiem jedno: jestem wielką fanką macaroników. Próbowałam ich wcześniej, w Polsce, nie pamiętam gdzie je kupiłam ale były okropne bo przede wszystkim bardzo słodkie, przeszywająco słodkie. W Paryżu natrafiłam na macaronikowe bogactwo, najróżniejsze smaki i rozmiary, jakiego był nie próbowała był pyszny, delikatny, z puszystym kremem. Pyszności. Creme brulee mnie troszkę rozczarował, jadłam lepszy, we francuskiej restauracji, w Polsce ;) Ser, ser, ser - najtańszy ser jest 100 lepszy niż polski, sery kozie są idealne ( krowich nie jadam). Wino - przez trzy dni piłam z cztery różne, niezbyt drogie - wszystkie pyszne! A przyznam, że w Polsce nie kupuję win francuskich ( nie znam się na winach!) bo ilekoroć po nie sięgałam trafiałam na coś paskudnego. W Paryżu wybierałam wino…. pokazując palcem, losowo: może to! Zawsze byłam zadowolona :)
Fryzjerzy. Co dwadzieścia metrów mamy zakład fryzjerki pełen klientów i tak od rana do zamknięcia. Oto czym głównie zajmują się Paryżanki ;)
Paryżanie. Są smukli, Snują się, koniecznie w szalikach!!! Zauważyłam wiele bardzo zniszczonych butów, toreb czy płaszczy na mężczyznach w wieku średnim, pozbawionych brzuszków ( dobrze nam znanych męskich brzuszków), sączących w południe wino czy popijających kawę, ich twarze wskazują na spore spożycie alkoholu, czerstwe, czerwone, o szklistym spojrzeniu.
Sklepy z czekoladą. Na niektórych ulicach mamy ich po kilka, czekoladki są bardzo drogie, małe pudełeczko ok 20 euro…które to jednak wolałam przeznaczyć na… ser i wino ;)
Dzieci. Oni tam mają dużo dzieci, miasto aż kipi młodością, częsty widok to ciemnoskóra opiekunka i zwykle trojka białych dzieci. Częstym widokiem jest para młodych rodziców, dziecko w chuście na mamie lub tacie, lub w wózku, i dwoje większych, już chodzących. Wielokrotnie widziałam mężczyzn plus kilkoro maluszków, świetnie dawali sobie radę i ogarniali przychówek. W Polsce w wielu miejscach facet nawet palcem przy dziecku nie kiwnie. Francja jest krajem dzieci i młodych ludzi…my Polacy niedługo będziemy mieć średnią wieku ok 50 lat :(
Luwr. Oj co ja się nasłuchałam o tym miejscu, że tłok, że kolejki, że nie warto, że Mona Lisa wcale nie taka super ;)
Jak już wcześniej wspominałam, turystów było mało, kolejka niewielka, mogłam patrzeć do woli, nikt mi nie zasłaniał, nie popychał ;) Co tam było wspaniale, zobaczyłam dzieła, które do tej pory znałam jedynie z albumów i poczułam.... no wiecie takie malutkie wzruszenie ja i wielka sztuka ;)
Czy wrócę do Paryża?
tak